Tytuł:
Nevermore. Cienie
Tytuł
oryginału: A Nevermore Book. Enschadowed
Autor: Kelly Creagh
Tłumaczenie: Aleksandra Krakowska
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 389
Niemal rok temu,
dzięki szerokiej reklamie w Internecie, zauważyłam potencjalnie interesującą
książkę. Sardoniczny Got, E. A. Poe… Zdecydowanie coś dla mnie. Tylko co robi tam
czirliderka? pomyślałam. W końcu trafiła i w moje ręce, zakupiona pewnego
zimnego popołudnia, późną jesienią w księgarni. Została przeczytana w okresie
świątecznym, gdy zmęczona hordami ludzi przy stole, uciekłam w cichy kącik z
książką w dłoni. Varen od razu mnie zauroczył, a wplecione w historię motywy z
utworów Poe’go wydały mi się oryginalne, dodawały powieści niepowtarzalnego
klimatu. Gdy ją skończyłam, uwierzcie, przytuliłam ją do siebie, a potem
rzuciłam się do komputera, aby czym prędzej znaleźć jakieś zapowiedzi drugiej części.
Znalazłszy okładkę zagranicznej wersji, uspokoiłam się. Pozostało mi tylko
cierpliwie czekać.
Moja cierpliwość
została wynagrodzona, a druga część Nevermore
nareszcie zagościła na mojej półce. Po tym, jak zakochałam się w pierwszej,
moje wymagania były wysokie. Teraz śpieszę przekazać Wam wszystkie wrażenia.
Nevermore. Cienie, tak jak jej
poprzedniczka, również rozpoczyna się od prologu, którego głównym bohaterem
jest sam poeta. Dalej widzimy świat
z perspektywy Isobel. Isobel, która wydawała mi się trochę bardziej denerwująca,
niż w pierwszej części. Być może dla
tego, że tak niewiele mamy tu Varena. I w ogóle innych postaci. Wszystko kręci
się wokół jej snów, jej strachów, jej odczuć, jej przeżyć. Dziewczynie pomaga tylko Gewen,
rodzice ciągle się o nią martwią. Reszta szkolnego towarzystwa pojawia
się raczej epizodycznie. Sama Lilith także nie straszy AŻ tak bardzo. Jak dla
mnie szwankuje nieco też powód złości Varena (nie mogę zdradzić za wiele).
Jeśli jestem już przy minusach, muszę wspomnieć o drobnych niuansach, jak np.
brakach przecinków, nawet tych przed „że” w pierwszej połowie książki. Nie wiem
od czego to zależy, ale później już się nie pojawiały.
Na całe
szczęście, atmosfera tajemniczości została utrzymana. Wszystkie paranormalne
istoty i zdarzenia, jeśli się pojawiają, są dobrze wykreowane i zdecydowanie „nabijają
punktów” tej powieści. Od początku do końca nie możemy być wszystkiego pewni.
Zastanawiałam
się długo, jak opisać styl pani Creagh, bo nie jest to łatwe zadanie. W końcu
zdecydowałam się na jeden epitet: plastyczny. Nie jest on trudny, ale również
nie tak prosty, jak w większości czytanych przeze mnie paranormali. Bardzo
podobały mi się porównania i opisy; scen, obrazów, dźwięków. Dzięki temu,
Czytelnik może lepiej zrozumieć kreowane zdarzenia i uczucia postaci. Przez to
powieść czyta się szybko i przyjemnie, ale nie „leci się bezmyślnie”.
Muszę przyznać,
że uwielbiam sceny, w których Autorka przenosi wydarzenia do krainy snów – to prawdziwa
uczta dla wyobraźni. Jak już mówiłam, opisuje je w taki sposób, że wszystko
bardzo łatwo mogłam sobie odtworzyć, jednocześnie zachwycając się jej pięknem.
Aż sama zapragnęłam o niej śnić…
Znani
bohaterowie ukazują nam się z drugiej strony, a Czytelnik zadaje sobie pytanie,
co tak właściwie w ogóle wie o Reynoldsie? Co kieruje Pinfeathersem?
Wszystkie te drugoplanowe postaci pokochałam od nowa.
- Och, przestań. To żadna zabawa, jeśli ktoś nie wie, czemu się go patroszy,
kiedy się go patroszy. Myśl!
Czytając,
myślałam sobie, że Nevermore. Cienie,
to w zasadzie coś w rodzaju mostu, przejścia od pierwszego tomu to trzeciego.
Prawdą jest, że zawarte w książce wydarzenia nie zmieniają sytuacji bohaterów
jakoś diametralnie. Ale myślę, że bez tego, ta historia byłaby po prostu niepełna.
Opisane wydarzenia, dają Autorce pole do popisu w ostatnim tomie trylogii.
Wyjaśnienia wszystkich zasianych niepewności, zasad, które zostały złamane i
poruszonych wątków. No i oczywiście – pięknego zakończenia wątku przewodniego.
Zbliżając się do
końca powieści, dosłownie nie mogłam się od niej oderwać. Oczy zaczęły mi się
szklić, a gdy czytałam ostatnie strony, mimo, że przecież zerkałam tam już
wcześniej, i wiedziałam, co się zdarzy, nie mogłam powstrzymać tych kilku łez,
które stoczyły mi się po policzku. Myśląc o cierpieniu Isobel i wyobrażając
sobie ból Varena, kiedy uświadomił sobie, co zrobił…
Obiecałam sobie wtedy, że jeśli ostatnia książka nie
zakończy się szczęśliwie, to wyrzucę wszystkie trzy tomy za okno (nie dla tego,
iż są złe bo, broń Boże, nie są!). Niespełniona miłość może i jest piękna w
swoim tragizmie, ale powiedzmy sobie szczerze, w głębi duszy każdy z nas kocha
happy endy. Zwłaszcza, gdy dwójka głównych bohaterów już tyle wycierpiała. Bo
bądź co bądź, już się do nich przywiązałam, już pokochalam i nie umiem tego
cofnąć żadną miarą. Pozostaję fanką.
Czuję wielki
niedosyt i nie mogę się już doczekać, kiedy przeczytam trzeci tom. Błagam, oby
jak najszybciej!
Varen rozwarł
pięść i stwierdził, że błyskotka wciąż w niej jest.
Nietknięta.
Prawdziwa.
7,75/10
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję wydawnictwu Jaguar.
No i coś ode mnie, małe muzyczne inspiracje:
1. Jutro ci ją podkradam i rzucam czytanie Finale na rzecz Cieni, pomimo tego, że już mi czeka ostatni tom Szeptem do odbioru w salonie.
OdpowiedzUsuń2. Jeżeli ostatnio tom nie zakończy się happy enedem, to uprzedź, jak będziesz wyrzucała przez okno (mam zamiar pod tymże oknem stać)
3. Taaa, oczywiście, że w głębi duszy wszyscy kochają happy endy... poprzedzone solidnym storturowaniem bohaterów... tak, happy endy są spoko)
4. Cudna notka, świetne fotki i ja tez już czekam na trzecią część z niecierpliwością! Choć jeszcze drugiej nie przeczytałam... postaram się jak najszybciej!
5. Mam nadzieję, że przemęczę Isobel. Dla Varena wszytko:)
Nie mogę się doczekać aż dorwę ją w swoje wredne łapki. :> Recenzja super moja droga, ale ja tej serii nie lubię! Pierwsza część to był koszmar, zobaczymy czy druga będzie gorsza! AAAAAH!
OdpowiedzUsuńplany, odległe plany aby sięgnąć po książki z tej serii :(
OdpowiedzUsuńKurcze, jeszcze nie znam, ale z tego co widzę zdania na temat książki są różne ... Zresztą, to normalne ;)
OdpowiedzUsuńMam głęboką nadzieję, że szybko ogarnę tą chmarę książek, które tylko czekają aż je przeczytam, żeby zabrać się za Nevermore :D Jeśli nie skończy się szczęśliwie... Hmm, pod oknem, skąd będą książki wyrzucane bezie się paliło ognisko. Tak. To ja się będę bawić w małego piromana. I oczywiście wspaniała recenzja, jeszcze bardziej nie mogę się doczekać przeczytania obu części... :)
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu zabrać za "Nevermore. Kruk" . Do tej pory coś mnie wstrzymywało przed sięgnięciem po nią , ale te wszystkie pozytywne recenzje tomu II ( i I też ) robią swoje. xD
OdpowiedzUsuńMuzyczka świetna.
Pozdrawiam. :)
Trochę smutne, że tom drugi zawsze traktowany jest w trylogiach po macoszemu i autorzy robią z tego łącznik pomiędzy jedynką a trójką... ale mam nadzieję, ze mi się i tak spodoba :D Czekam niecierpliwie, aż mi Cienie wpadną w ręce :)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze przed sobą Nevermore Kruk i nie mogę się doczekać kiedy po nią sięgnę :]
OdpowiedzUsuńPS. Mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową, jeśli to nie problem? =)
Koniecznie muszę sięgnąć po Nevermore. Cienie
OdpowiedzUsuńi przyłączam się po prośby Cassiel :)
A ja nadal nie czytałam, a mam na nią coraz większa ochotę ! mam nadzieję, że niedługo wpadnie w moje ręce ;)
OdpowiedzUsuńKlimatyczne zdjęcia, idealnie wprost dla tejże książki :P Właśnie pochłaniam Cienie i ...Miodzio!
OdpowiedzUsuńHah :D To ja nie czytałam jeszcze ani jednej książki Rice *wstyyd*.
OdpowiedzUsuńA co do weryfikacji, to wejdź w PROJEKT, później kliknij w USTAWIENIA, dalej w POSTY I KOMENTARZE i tam masz coś takiego jak ''włącz weryfikację obrazkową'' i klikasz NIE. :)
Początkowo nie byłam przekonana do tej serii, myśląc, że to coś, co raczej nie przypadnie mi do gustu. Jednak po głębszym zapoznaniu się z fabułą oraz wieloma pozytywnymi recenzjami, moja ochota na "Nevermore" rośnie. Mam nadzieję, że uda mi się ją dorwać. :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze styczności z autorką, jednak jak piszesz jest( ona jak i książka) warta uwagi
OdpowiedzUsuńJuż to przeczytałam i muszę się wziąć w końcu za recenzje :D
OdpowiedzUsuńWielbię!
OdpowiedzUsuńA ja dopiero będę czytać :) Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńczytałam na temat tej ksiażki wiele pozytywnych opinii, ale chwilowo nie mam przekonania do tego typu literatury.
OdpowiedzUsuńDużo pozytywnych recenzji czytałam na temat tej książki ale nie jestem pewna czy mi przypadła by do gustu :) Dodaję do obserwowanych :) Zapraszam do mnie :*
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do "Liebster Blog". Więcej info na moim blogu :) Zapraszam.
OdpowiedzUsuńZupełnie szczerze...przekonałaś mnie swoją recenzją..:)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam kontaktu z tą serią. Wiem jednak, że ludzie naprawdę się nią zachwycają ii mam ją w planach. Problem w tym, że czas jest bliżej nieokreślony - za dużo książek, a życie zbyt krótkie.
OdpowiedzUsuń