piątek, 26 października 2012

Nadeszło Nevemore!

- ...a tak w ogóle, to tata odebrał Ci przesyłkę.
serce zabiło mocniej
- Jaką?
- Mnie pytasz?
Biegnie do pokoju, a czarna spódnica faluje wokół jej nóg. Na biurko leży koperta. Ma wymiary książki. Serce znów przyśpiesza. Bierze ją w ręce i rozdzierając łapczywie, zerka na nadawcę. Czy to to, o czym myślę?

 Dostałam Nevermore Cienie! ;D

Rzucam wszystko, idę czytać.


czwartek, 25 października 2012

Deszczy

Deszczy - czyli wszystko idzie źle. Nie mam czasu na nic, szkoła-sen, szkoła-sen. Kilka zdarzeń z moimi przyjaciółkami też nie poprawia mi humoru. Warsztaty dziennikarskie przepadły. Nevermora pewnie nie dostanę. W ogóle nie mam na nic siły. I to nie przez pogodę - uwielbiam jesienną aurę, złote liście i mgłę. Czuję się przemęczona i nic nie idzie po mojej myśli, ani w życiu ani w szkole. DżejEr domaga się notki. To ma. Nic innego w tym stanie nie wymodzę. Mam dosyć wszystkiego. A propos zajęć na polskim i dekadentów - marzę o nirvanie.

                                                          
                                                                                             
 Wasza Rhiamon

Cień zasnuwa mi serce, jest gdzieś dookoła mnie, chociaż wołam światło. Myślę, że tak na prawdę nigdy się od niego nie uwolnię. Jestem gdzieś daleko i nie mogę znaleźć siły, nie mogę znaleźć drogi. Ciągle się gubię. Jestem zbyt słaba, a za bardzo chciałabym być silna i warta. Może nigdy tego nie osiągnę? Za mocno się boję. A świat przepełnia cień.

piątek, 19 października 2012

Niezmniernie miły list! ;D

Dziś gdy po 8-ej lekcji dowlokłam się do domu, w przedpokoju czekał na mnie list. Było to o tyle dziwne, że w obecnej erze elektroniki jedyne listy jakie dostaję to wezwanie na szczepienie, rachunek, czy kartka z jakiejś okazji... Ale nie. Pismo było ładne, odręcznie, a koperta tajemnicza. Bez adresu zwrotnego.

*dum, dum, dum, dum*

Wzięłam ją czym prędzej do pokoju, pochwyciłam nożyczki i obcięłam ostrożnie brzeg koperty. Okazało się, że dziewczyny z mhrocznego bloga (<polecam! ;D) postanowiły zrobić mi cudownie miłą niespodziankę! ;D

Oto zawartość koperty (przepraszam za jakość zdjęcia, ale tak to już jest...):
Ze wszystkiego ciesze się ogromnie (na widok wampirków zaczęłam się śmiać ;) słodziaki!), ale gdybym miała wybrać swoich faworytów, była bo to pleciona czarno-fiolerowa <3 (moje ulubione kolory!) bransoletka oraz ręcznie robiona prześliczna zakładka. ^^
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję! :* <tysiąc buziaków>

niedziela, 14 października 2012

Wykład z wampirem

Tak, jak mówiłam, wybrałam się dzisiaj z samego rana (czyli o 11-tej) na wykład prof. Anny Gemry, "Oswajanie zła: wampir i wampiryzm w kulturze." do Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Na całe szczęście moja przyjaciółka wiedziała gdzie i jak (Wrocławianka), bo ja wiedziałam tylko co i kiedy (nie-Wrocławianka). No, ale przechodząc do samego wykładu...
   Usiadłam sobie w czwartej ławeczce w rzędzie pod oknem, wyciągnęłam zeszyt i długopis i zaczęłam słuchać. Wszystko zaczęło się od krwi. Jak wiadomo jest ona ważna dla każdej wampirycznej istoty, dlatego się nie czepiam. Jakiś wstęp musi być. Potem zaczęło się robić ciekawiej. Przeszliśmy do przykładów różnorakich i straszliwych (a przy tym niezbyt urodziwych) karmiących się krwią demonów, przeważnie damskich... Od Lamii przez Ekkimu, aż po Lamasztu. (Swoją drogą, jeśli ktoś chciałby się o nich czegoś dowiedzieć, polecam "Księgę wampirów" Boba Currana). Ja co nie co już o tym wiedziałam, więc skupiałam się na słuchaniu, a nie na pisaniu. Aczkolwiek też coś skrobnęłam. Choćby taką ciekawostkę - w Szkocji, lamie wsadzały porywane dzieci do samochodu w kolorze czerwonym, żeby zamaskować ślady po masakrze. Ciekawe, prawda? Ja jak dotąd jeszcze się z tą legendą nie spotkałam ;) Za to w XIX wieku (w drugiej połowie? Za bardzo bazgrzę...) w Bułgarii po wybuchu epidemii wampirów, ludzie zakopywali nieboszczyka... a po jakimś czasie dokonywali jego ekshumacji, po czym zeskrobywali z niego wszelkie... hm... wydzieliny i robili z tego napój, którym musiała się uraczyć rodzina "wampira". Tak, są bardziej i mniej przyjemne aspekty, które fan wampirów prędzej czy później musi poznać. 
   A czy wiecie, że Turcy do dzisiaj nienawidzą Draculi? Dał im się we znaki prowadząc z nimi wojny, a że miał zamiłowanie do nabijania na pal i tortur... puszczał jednego żołnierza z pokonanej armii, który opowiadał o tych wszystkich okropieństwach, jakie spotkały jego pobratymców, a morale spadały. Wojownicy strasznie się go bali. Do dziś jeśli w Turcji nazwie się kogoś Draculą (albo wampirem), to on się po prostu obrazi. 
Jeśli jesteśmy już przy postaci Vlada Tepeza Draculi, warto chyba wspomnieć skąd jego sławny przydomek. Wiedziałam, że znaczył on "smok", a potem "diabeł", wiedziałam, że ma go po ojcu. Ale skąd się wziął u tamtego? Otóż ojciec należał do Zakonu Smoka, który miał... być zakonem broniącym Chrześcijaństwa. Tak, na prawdę. Vlad miał jednak, jak już wspomniałam skłonności sadystyczne i wielu wrogów... poza tym, smok był symbolem kojarzonym z diabłem. No i tak książę stał się synem diabła. A dzięki Stokerowi - wampirem. 
   Oczywiście został też poruszony wątek Elżbiety Batory, ale tu nie dowiedziałam się niczego, do czego sama już bym nie dotarła ;) 
   Pani profesor przedstawiła także kilka interesujących informacji związanych z w wystawieniem "Wampira" Polidoriego, grą "Wampir. Maskarada", czy wierzeń w XX wieku w Polsce (podobno w latach 60 wielu Polaków wierzyło jeszcze w istnienie wampirów/upiorów, choć wstydzili się do tego przyznać), Portugalii i Californi. 
   Coś, co zaskoczyło mnie niesamowicie, Pani Gemra wspomniała nawet o wampirach sang i ich domach w Polsce! Podobno we Wrocławiu są takie 3, a w Warszawie, Poznaniu i Krakowie po 2. Na ten temat nie będę się rozwijać, bo nie będę się wymądrzała na tematy, o których nie ja powinnam pisać. 
   Spotkanie zakończyło się niewielką na całe szczęście i dość humorystyczną wzmianką o Edziu ;)
   W każdym razie, wykład był naprawdę ciekawy i nie żałuję, że pofatygowałam się, aż do Wrocławia. Pani Anna wydawała mi się osobą bardzo sympatyczną i niezmiernie przyjemnie mi się jej słuchało. Albo jest pasjonatką tematu, albo niebywale dobrze się przygotowała - widać było, że wie o czym mówi, a jej źródła są bardzo bogate. Oczywiście prezentowała więcej zagadnień i sworzeń, niż ja tu opisałam, ale nie o to przecież chodzi, żebym przepisywała wszystkie notatki. Komu zależało, na pewno się pojawił (w większości dziewczyny w wieku 16-19, choć kilka starszych osób też zauważyłam). 

P.S. Wspomniała także o subkulturach, a więc i o - Gotach. Chwała jej za to, że podkreśliła odrębność subkultury gotyckiej od wampirycznej (taki wielki plus --> +). Czasami wydaje mi się, że gdy ludzie mijają na ulicy osobę ubraną na czarno, mają w głowie tylko dwie szufladki a) Emo lub b) Satanista. Ale to już ich własna ignorancja (głupota?)...

piątek, 12 października 2012

Wroc.wamp

...czyli nieksiążkowy post osobisty! :) Nie dalej, jak przed kilkunastoma minutami, wraz z przyjaciółką przyjechałam do Wrocławia. Jutro idziemy wybierać jej glany i na buszowanie w taniej księgarni :) W niedzielę - to, na co najbardziej czekam - wykład o wampirach w kulturze. Ktoś z Was się wybiera? ^^
   Napiszcie co tam u Was, jestem bardzo ciekawa! Jakie plany na weekend, co czytacie, oglądacie, gdzie się wybieracie? Ściskam Was ciepło (w te zzzimne, jesienne dni).

wtorek, 9 października 2012

Księga wszytskich dusz. Tajemnica - Deborah Harkness



Tytuł: Księga wszystkich dusz. Tajemnica
Tytuł oryginału: A Discovery of Witches
Autor: Deborah Harkness
Tłumaczenie:  Jan Jackowicz
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 446

„Księga wszystkich dusz. Tajemnica” opowiada o dalszych losach poznanej już w pierwszej części serii, czarownicy Diany. O ile „Księga wszystkich dusz. Czarownica” podobała mi się bardzo, o tyle na „Tajemnicy” zawiodłam się okrutnie. Dlaczego? Już wyjaśniam.

UWAGA SPOILER!
Przepraszam, ale nie sposób napisać o denerwujących mnie sprawach, bez wypisania ich po kolei, a tym samym zdradzenia sporej części fabuły. A więc, drogi Czytelniku, jeśli nie chcesz poznać treści książki, czym prędzej odwróć wzrok.

   Po wyjeździe Matthew, Diana rozpętuje nieświadomie czarodziejski potop, od którego ratować ją musi… Yseabeu. Tak, wampirzyca, o której nie można było powiedzieć, że pała sympatią do Diany, odtąd musi się nią zaopiekować. W trakcie trwania dalszej akcji, Diana zaczyna traktować ją niemal jak przyjaciółkę! Mathe, służąca Yseabeu, szpikuje ją za to dziwnymi ziołowymi herbatkami.
   Kiedy Matthew powraca, Diana całuje go… i przez ten spontaniczny gest, nieświadomie staje się jego żoną.
   Pewnego dnia, gdy nad ranem Diana wychodzi do ogrodu – porywa ją inna czarownica imieniem Satu. Potem torturuje w ruinach jakiegoś starego zamku, próbując z niej wydobyć sekret jej magii (którego nasza bohaterka nie zna). Moim zdaniem, autorka nie wykorzystała potencjału tych scen, które można było naprawdę pięknie opisać. Jedyna scena jaka podobała mi się w całej powieści, to ta, gdy nasza wiedźma wrzucona do oubliette (czyli czegoś w rodzaju lochu) widzi ducha swojej matki. Kobieta opowiada jej bajkę z dzieciństwa, w której ukryta jest prawda na temat tego, dlaczego nie może używać swojej mocy tak, jak inne czarownice. Oczywiście w końcu zostaje uratowana, a potem, razem z wampirem wracają do jej domu.
   Gdy zaczęłam czytać dialog, w którym Diana obawia się czy syn Matthew będzie chciał ją uznać jako matkę, a jej ukochany zauważa, że powinna się chyba bać tego, że jej dom odwiedzą wampiry, myślałam, że trzasnę książką o ścianę i nigdy już do niej nie zajrzę. Przed spełnieniem tego zamiaru powstrzymał mnie tylko fakt, że czarownica i wampir to moje ulubione postacie literackie (choć nie wiem, czy wyszło mi to na dobre). Czy tylko mnie to przypomina scenę z Bellą i Edwardem?!
   Diana oczywiście dalej ma trudności z korzystania ze swojej mocy. Gdy Matthew zabiera ją na trening do lasu, atakuje ich wampirzyca (znany motyw?), która naddatek obdarzona jest miedzianymi puklami. Czyż taki potężny wampir nie jest w stanie obronić swojej ukochanej? Okazuje się, że nie. To Diana musi obronić jego, dzięki swojej mocy, która cudownie objawia się w krytycznej chwili. A potem jeszcze napoić zranionego wampira własną krwią, jednocześnie zawierając pakt z boginiami, by pomogły jej ożywić umierającego kochanka.
Osłabiona Diana potrzebuje szwów, transfuzji i w ogóle całego leczenia, którym zajmują się oczywiście podwładni Matthew.
   Podczas badania kilku wyrwanych stron z manuskryptu Ashmole 782, okazuje się, że Matthew i Diana to jakaś magiczna para, która ponoć jest zdolna do spłodzenia potomstwa. Tak, zgadza się, wampiry nie mogą mieć dzieci. Jednak jak wykazują badania DNA Diany, jest ona hybrydą, która jeszcze jako płód w brzuchu swojej matki, wchłonęła w siebie brata, razem z jego mocą (do dla tego ma być taka potężna). Co ma piernik do wiatraka – nie wiem. Tu jednak wychodzi na jaw, że ziółka, które serwowała czarownicy Matrhe to nic innego, jak tylko… dawne środki antykoncepcyjne, które miały sprzyjać poronieniu (nie, nie, nie żeby Diana była zła na Marthe, że wciskała w nią takie cuda nic nie mówiąc o ich działaniu…).
Matthew nie jest już ani groźny, ani tajemniczy. Jest przyjazny, kochany jak cieplutkie kluchy, na każde zawołanie swojej czarownicy, ciągle ją całuje, chce ciągle przy niej być, ciągle ją chronić. Angażuje w to nawet całą swoją armię wampirów…
    Szczerze mówiąc, cała ta część wydaje mi się strasznie udziwnioną zrzynką „Zmierzchu”. Autorka ze swojego poziomu zjechała straszliwie, aż boli. Pogorszył się też język, pojawiło się mnóstwo powtórzeń. Postacie są płaskie i schematyczne, miłość taak wielka jak w każdym paranormalu między parą nastolatków (którymi Diana i Matthew już przecież nie są!). Pomimo całej swojej sympatii do wampirów i czarownic, nie zdołałam książki doczytać do końca. Być może kiedyś do niej wrócę. Jeśli będę miała okazję przeczytać trzeci tom serii, zrobię to tylko z ciekawości – czy pani Harkness poprawi się i powróci do poziomu pierwszej części, czy pozostanie przy obecnym? Tego nie wiem, ale zamierzam się przekonać.
Jakieś plusy? Hm… Zdecydowanie moim ulubionym bohaterem tej powieści był… dom Diany! Bardzo ciekawa postać.  Sama chciałabym w takim mieszkać. Jest nawiedzany przez duchy zmarłych członków rodziny, ma coś na kształt własnej świadomości, rzuca przedmiotami, a gdy spodziewa się gości, pojawiają się nowe pokoje.
Tyle ode mnie.

3/10

niedziela, 7 października 2012

Dar od Aniołów. Karty misji życiowej - Doreen Virtue

Tytuł: Dar od Aniołów. Karty misji życiowej
Autor: Dr. Doreen Virtue
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Gdzie kupić: TU

  

Dr. Doreen Virtue to jasnowidząca doktor psychologi, która kontaktuje się z aniołami. Autorka bestsellerów książkowych i talii kart. Od wielu lat prowadzi warsztaty na całym świecie. 




Talia, którą mam okazję Wam dzisiaj przedstawić jest naprawdę piękna. Tak, jak poprzednia, którą opisywałam (TA), emanuje wręcz, spokojem. Ilustracje są stworzone przez wielu artystów, dopracowane i szczegółowe w każdym calu. Każda z nich doskonale pasuje do przekazu jaki niesie karta i oddaje jej ducha.
Co, moim zdaniem, bardzo ważne - talia nie jest przeznaczona tylko dla Chrześcijan. Wśród kart znajdziemy rónież takie propozycje ścieżki duchowej jak Joga (na obrazku obok), Duchowy nauczyciel (otoczony symbolami wielu religii), czy Karty wyroczni (symbolizujące osobę, którą potocznie możemy nazywać wróżką). Znajdujemy tam również inne, bardziej "zwykłe" zawody, wskazówki oraz duchowe powołania (Wolność, Zwierzęta, Nauczanie, Odżywianie, Podróż itd.) Do talii dołączona jest książeczka, która rozwija znaczenia poszczególnych kart lub rozwiewa ewentualne wątpliwości (choć na pewno nie będzie ich wiele, każda z kart jest bardzo jasna i sugestywna). Autorka podaje w niej również bardzo prosty sposób na energetyczne oczyszczenie i naładowanie kart (gwarantuję, że nawet kompletny laik sobie poradzi) oraz sposób rozkładu.
Talia ma pozłacane brzegi, co na pewno dodaje jej elegancji i czyni ją jeszcze piękniejszą. Pudełeczko, w którym je przechowujemy jest masywne i bezpieczne.
Jedyny minus, jaki zauważyłam to fakt, że kardy dość ciężko się tasuje. Ogólnie oceniam je jednak bardzo pozytywnie i wystawiam pochlebne 8/10.


 A co z poszukiwania ścieżki wyszło Rhiamon? ;) Ta-dam!


 Za karty bardzo dziękuję Studiu Astropsychologii :)


sobota, 6 października 2012

Urodziny upadłych oraz konkurs na mhrocznym blogu

Zapowiada się bardzo obfity w możliwość wzbogacenia swojej biblioteczki październik! :D Już za 8 dni portalowi Upadli.pl, z którym na razie jeszcze współpracuję, stuknie pierwszy roczek! Z tej okazji zapowiada się dużo konkursów, jeszcze więcej nagród, a nad każdym z dni czasy trwania urodzin, będzie patronował jeden z recenzentów/pracowników. Ja będę do Waszej dyspozycji w piątek 19 października, poprowadzę dla Was dwa konkursy.

Druga okazja do zgarnięcia nagród nadarza się z okazji drugiej rocznicy bloga mhroczne-ksiązki! :D Prowadzą go przemiłe dziewczyny, które zaserwują nam swoje szczere recenzje, a do tego postarały się o to, żeby dla każdego było coś miłego. Dla czytających (lub oglądających ;>) album z pracami Victorii Frances (kto ją uwielbia tak, jak ja? ;) oraz dla słuchających - płyta Anny Marii Jopek. Więcej dowiecie się klikając w obrazek poniżej.

wtorek, 2 października 2012

"Potęga myśli. Odnajdź siłę w sobie." karty

Karty "Potęga myśli. Odnajdź siłę w sobie"- Loiuse L. Hay
Wydawnictwo: Studio Astroprychologii

Loiuse L. Hay jest światowym autorytetem z zakresu metafizyki, wykładowcą i nauczycielem oraz autorką kilkudziesięciu bestsellerów, m.in. "Pokochaj swoje życie". Jej książki przetłumaczono już na 25 języków i wydano w 33 krajach. W 1981 r. Louise rozpoczęła swoją pracę w służbie Nauki Umysłu. Od tamtej poty pomogła tysiącom ludzi odkryć i wykorzystać potencjał ich własnych twórczych mocy do samorozwoju i samoleczenia.(...) - możemy przeczytać na kartce dołączonej do zbioru. Od razu spostrzegamy więc, że talii nie skonstruowała pierwsza lepsza osoba i to widać (i czuć) przy bliższym z nią zapoznaniu.


   Nie ma tam ani jednej nieprzemyślanej, brzydkiej, czy zwyczajnie nieudanej karty. Wszystkie są niesamowicie pozytywne i przyjemne dla oka (a tym samym dla naszej podświadomości). Cała talia utrzymana jest w jasnych, ciepłych, pastelowych barwach, aż chce się im przyglądać i czytać naniesione przesłania. Na każdej z kart, tekst naniesiony jest po obu stronach, po prawej - jedno, główne hasło dużą czcionką, oraz po lewej - kilka zdań dopełniających lub rozwijających je. Ilustracje idealnie pasują do owych pozytywnych przekazów.

   Kart jest sporo, więc każdy na pewno znajdzie w nich coś dla siebie, myśl o domu, pracy, walce, życiu, uwolnieniu od cierpienia, godzeniu się z przeszłością, akceptacji, miłości i wielu innych aspektach życia. Ich brzegi są pozłacane, co ma znaczenie niebagatelne, bo dodaje kartom elegancji i czyni je doskonałymi na podarunek bliższej lub dalszej osobie. Swoją drogą, nie jest to talia przeznaczona do wróżenia, więc moim zdaniem nie musi być kompletna. Z powodzeniem można dołączyć jedną z nich jako bilecik do drobnego upominku dla osoby, która ma jakiś problem i nie umie sobie z nim poradzić. Miły gest z naszej strony doda otuchy, a na dodatek dzięki odpowiednio dobranej karcie, taka osoba mogłaby spróbować sobie pomóc. Chodzi bowiem o to, by często powtarzać w myślach czy też na głos (jak kto woli) daną afirmację, a w tedy istnieją spore szanse, że Wszechświat rzeczywiście da nam to, o czym myślimy. ;) Jako książkocholiczka, oczywiście pomyślałam też o innym rozwiązaniu - możemy taką kartę stosować jako zakładkę w książce i tym samym często na nią patrzeć i o niej myśleć.

Podsumowując, nie mam to talii żadnych zastrzeżeń. Porządne wykonanie, piękna, pozytywna kolorystyka, dobrze sformułowane afirmacje. Sama wybrałam kilka kart z którymi będę pracować, ale o tym cicho sza ;)

Za udostępnienie bardzo dziękuję Studiu Astropsychilogii. Karty można kupić TU.


poniedziałek, 1 października 2012

Magiczny stosik ^^


Dziś, gdy dotarłam do domu czekała już na mnie paczuszka od Studia Astropsychologii! ^^ Stosik w całości z dzisiejszej przesyłki. Przepraszam za jakość zdjęcia, ale sztuczne światło nie daje tyle, co słoneczne (które gdzieś hen za grubymi warstwami chmur ukryte), a chciałam się Wam pochwalić od razu.

Gdyby ktoś nie mógł się doczytać, oto spis:
- "Dar od aniołów. Karty misji życiowej" - Dr. Doreen Virtue
- Karty "Potęga myśli. Odnajdź siłę w sobie" - Louise L. Hay
- "Talia miłości. Seksprzewodnik dla par" - Emily Dubberley
- "Silna i kobieca. Jak wzmocnić swój magnetyzm" - Rachael Jayne Groover
- "Siedem duchowych praw superbohaterów. Obudź w sobie moc" - Deepak Chopra i Gotham Chopra
- "Magia wiedźm. Rytuały, specyfiki i zaklęcia" - Claire
- "Niedokończone sprawy. Czego śmierć może nas nauczyć o życiu" - James Van Praagh
- "Rozwód początkiem życia. Duchowe korzyści z rozstania" - Debbie Ford

Moimi faworytami są oczywiście przepiękne talie (nie mogłam się oprzeć, żeby od razu nie obejrzeć ich choćby pobieżnie), "Magia wiedźm..." oraz "Silna i kobieca...". A Wy? Czytaliście już któreś z pozycji, albo jesteście którychś szczególnie ciekawi? ^^ Już niedługo spodziewajcie się recenzji! ;)

Za egzemplarze serdecznie dziękuję Studiu Astropsychologii. Wszystkie pozycje można kupić na stronie www.talizman.pl