piątek, 28 grudnia 2012

Recenzja: "Talia miłości. Seksprzewodnik dla par" Emile Dubberley

 Święta już za nami, wielkimi krokami zbliża się Nowy Rok. Życzę Wam wspaniałych wrażeń i mnóstwa sukcesów! :) Maturzystom - powodzenia! A tym, co urodzili się w '95 mega osiemnastek! :)

A propos tegorocznych osiemnastkowych imprez, prezentuję bardzo ciekawą talię. Myślę, że nadaje się na prezent z tej okazji. ;)
Oto Talia miłości. Seksprzewodnik dla par stworzona przez Emily Bubberley. 
Liczy sobie ona aż 52 karty, bardzo porządnie wydane. Na każdej z nich, na czerwonym tle (kolor kojarzący się jednoznacznie z miłością i erotyzmem) umieszczono zrozumiały rysunek pary w jednej z proponowanych pozycji. Z drugiej strony, na białym tle mamy wszystko, czego potrzeba: nazwę, opis jak ją przybrać, ale także coś więcej. Autorka przedstawia również korzyści dla mężczyzn oraz dla kobiet, a także możliwe urozmaicenia oraz dodatkowe informacje, takie jak dostosować daną pozycję do tuszy partnera, czy co zrobić, żeby było nam wygodniej. Mamy nawet zaznaczony poziom trudności.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie, są tu znane pozycje, takie jak np. misjonarska aż po propozycje dla wygimnastykowanych, jak choćby "żuraw".
Wśród moich znajomych wzbudziła zainteresowanie, i sądzę, że mogę ją z czystym sercem polecić.
   Do talii dołączona jest cieniutka książeczka, coś w rodzaju instrukcji, gdzie zajdziemy niejaki "wstęp" oraz porady dotyczące korzystania a kart. Dodatkowo, skonsultowana została z dr. Dawn Harper ("praktykującą lekarką i znaną specjalistką zajmującą się zagadnienami seksualnego zdrowia kobiet"), więc możemy z niej korzytsać bez obaw.
   Moim zdaniem jest to ciekawsza i dokładniejsza alternatywa dla tradycyjnej książkowej kamasutry.
   Wszystkim, którzy zdecydują się na jej zakup, życzę miłej zabawy. ;)

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Studiu Astropsychologii, a talię można kupić TU.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt! :D

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Stosów książek, ton czekolady, galonów kawy, sklepów z żelkami tylko do Waszej dyspozycji, mnóstwa koncertów, samych przystojniaków na drodze ( ewentualnie zajefajnych dziewczątek ), drogich prezentów, żeby tłuszczyk poszedł w cycki (albo w kosmos), TYLKO przyzwoitych ekranizacji powieści, samych przyjaciół wokoło i spełnienia marzeń Wam wszytskim życzy Rhiamon! :D

(No, kto tam co dostał pod choinkę? Pochwalić się! ;D )


sobota, 8 grudnia 2012

Zielone serce


   W cale nie tak dawno i nie tak daleko, zaraz obok Ciebie, a może nawet w Tobie, była sobie Kraina. Wszystko w tej Krainie było takie, jakie znasz. Roześmiane dziewczynki, chłopcy puszczający muzykę z komórek i dzieci z nadwagą. Było tam też to, co okazujesz każdego dnia. Niezrozumienie. Była tam inna Dziewczynka.
   Dziewczynka bardzo lubiła kolor zielony. Niestety, w Krainie nikt nie ubierał się na zielono. Tylko odmieńcy. Dziwacy. Nigdy nie przeszkadzało jej to, że mówili „dziwak”. Czuła się nawet wtedy bardziej wyjątkowa. Och, co za radość, kiedy po raz pierwszy ubrała się cała na zielono. Nawet oczy pomalowała zieloną kredką. Pamiętała dobrze tą dumę. Zielona spódnica powiewała jej wokół nóg w zielonych rajstopach,  naszyjnik z zielonym, pięciopalczastym liściem, opadał na zieloną bluzkę. Kroczyła dumnie w zielonych butach. Czoło zadzierała wysoko, a choć zimny wiatr szarpał jej zieloną wstążką we włosach i przenikał cienki, zielony płaszczyk, czuła się szczęśliwa.
  Ubierała się na zielono, bo jej serce było zielone. Tak czuła. Ta zieleń nie była niczym niedobrym. Może trochę smutnym, ale dawała ukojenie i schronienie. A poza tym, była piękna.  Dziewczynka pasowała do zieleni. Bardzo chciała poznać innych, którzy tak jak ona, uwielbiają ten kolor, słuchają zielonej muzyki i malują piękne obrazy sokiem z świeżych traw.
   Jednak inne dziewczynki i chłopcy mieli zimne, chore serca.
Kiedy Dziewczynka zaczęła przychodzić ubrana na zielono do szkoły, oni śmiali się z niej. Choć nie robiła żadnemu z nich krzywdy, oni krzywdzili ją. Opowiadali okrutne żarty, na głos, tak, żeby słyszała. Kruszyli gumkę i rzucali nią jej w głowę. Mówili, że ludzie ubrani na zielono palą psy. Albo jedzą je, a z och uszu i ogonków robią sobie naszyjniki. Dziewczynce bardzo trudno było to znieść. Tak naprawdę, kochała psy. Marzyła o tym, aby kiedyś mieć  mały dom, a w nim własnego psa. Ale oni nigdy jej nie słuchali. Kiedy wchodziła do klasy, czasami zaczynali szczekać. Pewnego dnia jedna z dziewczynek z jej klasy, powiedziała nauczycielce, że widziała to na własne oczy, jak Ona je jednego. Dziewczynka nigdy, nigdy nie zapomniała wzroku nauczycielki.
   Dorośli patrzyli na nią krzywo. Mówili, że zielony to niedobry kolor, że nie przystoi go nosić. Że to barwa jadu i toksyn. Rozkładu, a więc śmierci. I chociaż Dziewczynka nie wiedziała, czemu, oni wydawali bardzo się jej bać.
   Czasem stawała przed otwartą szafą. Sięgała po coś różowego czy żółtego, chociaż bardzo nie lubiła tych kolorów. Wiedziała, że mogłaby zacząć je nosić. Może w tedy daliby jej spokój. Ale nie chciała tego robić. Obiecała sobie, że nie zmieni się, że wyrzeknie się siebie dla innych, ze strachu. Nie chciała się ugiąć. Wtedy straciłaby do siebie resztki szacunku.
    Ale nierzadko… czego bardzo się wstydziła… spuszczała oczy.
   Dziewczynka miała dobre serce. Ale oni wsączyli w nie zielony jad, kłuli zielonymi kolcami tak długo, aż jej serce zaczęło nabierać zielonej barwy rozkładu. To oni nadali jej zła.
   Wtedy, być może, naprawdę stała się zła, a jej serce pozieleniało z bólu, złości i rozczarowania.
   Wtedy, na pewno, poprzysięgła sobie, że się na nich zemści.
   Niestety, jak łatwo się domyślić, straciła wiarę w ludzi. W głębi ducha nienawidziła i bała się ich. Schowana za ciszą i za uśmiechem, obserwowała.
   Kiedy dziewczynka urosła i poszła do innej szkoły, co nie co się zmieniło. Zamiast wyśmiewać na głos, szeptali po cichu, a ona mogła udawać, że tego nie zauważa. Ale w myślach, notowała wszystko. Także to, gdy szeptali na innych. Osłabione jadem serce przyjmowało więcej bólu.
Dziewczynkę bardzo bawiło, kiedy pośród wielu dni i sytuacji wielokrotnie zarzekali się, że są tolerancyjni. Ach, przecież każdy był.
   Nikt nie wiedział tak naprawdę kim jest i tak było dobrze. Bo kiedyś… ach, kiedyś, to oni poczują jej jad.
   Czasem, przed snem, dziewczynka planowała zemstę. Myślała o tym, jak dzieją się im straszne rzeczy.
   W końcu Dziewczynka dorosła, i choć mogła już poświadczyć swoją pełnoletniość, głęboko w środku wciąż pozostała płaczącym dzieckiem. Pewnego dnia, gdy słońce świeciło mocno, a każdy z nich czuł się bezpiecznie, wciąż Dziewczynka, wyszła, aby spełnić swoje marzenia. Nikt nie wie, co dokładnie się wtedy stało. Mówiono o wielkim nieszczęściu, o strasznym losie, o ogromnym bólu. A potem już nikt, nigdy nie widział Dziewczynki.
   Więc Ty, któremu być może jeszcze nie jest postanowione, pomyśl przez chwilę. Przestań śmiać się z cielonych spódnic. Nie patrz krzywo na pięciopalczaste zielone liście. Zieloną skórę. Zieloną mowę. Kulturę. Zielone myśli. Zielone różnice.
Bo wszystko działo się w cale nie tak dawno i nie tak daleko, zaraz obok Ciebie, a może nawet w Tobie. Wszystko tam było takie, jakie znasz. Roześmiane dziewczynki, chłopcy puszczający muzykę z komórek i dzieci z nadwagą. Było tam też to, co okazujesz każdego dnia. Niezrozumienie. Była tam Inna Dziewczynka.




Dla P.D., która przez ten najgorszy czas była, pomimo zieleni.
Przez to, też czasem miała skruszone gumki we włosach.

Nie zapomnę.