Tytuł: Bo śmierć to dopiero początek
Autor: Sylwia Błach
Wydawnictwo: Radwan
Wydanie: I, Tomicko 2012
Książkę, którą dzisiaj chciałabym przedstawić, napotykałam
kilkakrotnie, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Najpierw – przeczytałam oficjalną
notkę wydawniczą. Na facebooku? A może na którejś z internetowych witryn? Ciekawe, może kupię kiedyś, jeśli znajdę ją
na półce w Empiku… pomyślałam w tedy i wertowałam dalej nieprzebrane ilości
stron. Potem jednak znalazłam w sieci kilka krótkich wywiadów przeprowadzonych
z autorką. Mówiąc szczerze, to właśnie dzięki nim postanowiłam zaopatrzyć się w
tę pozycję.
Bo śmierć to
dopiero początek – czyż to nie intrygujący tytuł? Twórczynią tego dzieła
jest młoda polska pisarka, Sylwia Błach, która zadebiutowała w 2010 roku krótkim
zbiorem opowiadań pt. „Strach”, ciepło przyjętym przez krytykę. Tym razem, Pani
Błach zaserwowała nam dłuższą formę literacką, ze względu na swoje zainteresowania,
przepełnioną wątkiem wampirycznym. Muszę jednak ostrzec fanki romansów
paranormalnych – to nie to, co myślicie! Jedyna miłość, jaką można tu spotkać,
to chora miłość matki z depresją do swojego dziecka. Jedyna walka, to walka
wewnętrzna naszprycowanej lekami córki. Jedyna ucieczka, to ucieczka przed
dręczącymi pytaniami i wyrzutami sumienia.
A może to ostrzeżenie? Każdy człowiek może przecież
oszaleć.
Powieść zaczyna
się niepozornie. Główna bohaterka, Malwina, jest zwykłą, młodą kobietą, która
zarabia marne grosze, pomimo pracy w dwóch miejscach. Opiekuje się swoją chorą
matką, są ze sobą bardzo zżyte. Jak każdy, Malwina ma też swój talent i swoje
marzenie. Chce wydać książkę, być bogata i sławna. Już na wstępie dostajemy
próbkę jej warsztatu, dzięki fragmentowi umieszczonej opowieści o wampirze. Ta postać
od razu skojarzyła mi się z Lestatem ( Kroniki
wampirów Anne Rice), i jak wywnioskowałam z listu od wydawcy do bohaterki –
słusznie. Niestety, żadne z wydawnictw nie chce wydać jej powieści, przez co
dziewczyna czuje się coraz gorzej. W końcu decyduje się wydać ją własnym nakładem,
za pieniądze pożyczone od chłopaka. To przynosi kolejne rozczarowanie, ponieważ
nikt nie interesuje się książką, reklama kosztuje zbyt wiele, a rynek przesycił
się krwiopijcami.
Jednak Jadwiga, matka Malwiny ma plan… do którego dążyć
będzie z godną podziwu determinacją. A może okrucieństwem?
Gdybym miała w kilku słowach opisać tę pozycję,
powiedziałabym: mroczna historia szaleństwa.
Niedopowiedzenia, sekrety i kłamstwa, cierpienie i
groteska – to znalazłam w powieści. Jest to zupełnie nowe podejście do,
wydałoby się wyświechtanego, tematu wampiryzmu. Nic bardziej mylnego. Sylwia
Błach udowadnia to, stawiając na grozę i odwołując się do ludzkiej,
nadwyrężonej psychiki. Ludzie są tylko marionetkami. Przywyknijmy do tego.
Jakie są plusy? Oprócz oryginalności, jaką wykazała się
autorka, mamy tu też piękne opisy kościoła (tu znowu skojarzenie z Anne Rice),
czy bogatej dzielnicy i domu, do którego przeprowadzają się kobiety. Wszystko
dopracowane jest w najdrobniejszych szczegółach, co pokazuje np. przywołanie
historii perfum:
„Chwyciła flakon
perfum Marescialla marki Novella Santa i psiknęła na nadgarstek. Drobne
kropelki wsiąknęły w skórę… Był to zapach, który jej matka dobrała idealnie do
całej sytuacji. Kompozycja wypromowana została w 1828 roku, ale prawdopodobnie
zaprojektowała ją pewna kobieta wiek wcześniej, tworząc jako zapach dla
perfumowania rękawiczek. Kobieta ta została potem skazana za czary i spalona na
stosie, a perfumy, które stworzyła, otulił czar legendy, przynosząc na myśl
wszystkim, którzy je wąchali, zapach cmentarza, śmierci i umarłej miłości… oraz
tajemnicy.”
Dzięki takim perełkom, autorka zdobyła moje uznanie. Jednak,
jak każda książka, Bo śmierć… miała
też swoje niedociągnięcia. Zbytnia łatwość, z jaką główna bohaterki mogły
realizować swój plan. Wydawało mi się też, że autorka za często usprawiedliwia
łatwowierność Malwiny poprzez otumanienie lekami. Ciężko również było mi sobie
wyobrazić te wspaniałe domy, o których wcześniej wspominałam, w polskich
realiach niewielkiej miejscowości. Miejscami język był nierówny i od czasu do
czasu jedno zdanie wybijało mnie z płynnego czytania tekstu. No i nie zapomnę
swojej miny na widok stwierdzenia, że drzwi były „zakluczone” (zamknięte).
Myślę jednak, że można darować te stosunkowo niewielkie
wady i, choćby z ciekawości, sięgnąć po tę pozycję. O ile tylko nie jest się
czytelnikiem o wrażliwym żołądku.
6,5/10
Może nie mam wrażliwego żołądka, ale ta książka chyba jednak nie jest dla mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam: written-by-bird.blogspot.com
a to chyba klimaty dla mnie :P
OdpowiedzUsuńKsiążkę można kupić na stronie wydawnictwa Radwan, albo szybciej - u autorki. Wystarczy napisać do niej na funpageu. ^^
UsuńMoże w dalszej przyszłości się skuszę... Najpierw ogarnę to, co mam do przeczytania;D i te kilka tytułów, które chcę "machnąć" w najbliższej przyszłości...
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaję się ciekawa. I bardzo podoba mi się tytuł :)
OdpowiedzUsuńHmn... może się skuszę, opis i okładka wyglądają zachęcająco, szczerze mówiąc szczególnie tytuł :)
OdpowiedzUsuńDzięki za recenzję i ciepłe słowa :*
OdpowiedzUsuńI gorąco zachęcam wszystkich niezdecydowanych do zakupu ;) Książkę można aktualnie zakupić tutaj: radwan.pl , allegro.pl , secretvau.lt , facebook.com/blach.sylwia
Czuję się skuszona. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie opisana książka, jeśli sama książka też jest tak samo opisana to moze warto się skusić i przeczytać, jeśli kiedyś wpadnie w zasięg moich oczu...?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Raczej nie zdecyduję się na przeczytanie tej ksiażki. Nie lubię jak główne bohaterki są naiwne i łatwowierne :)
OdpowiedzUsuńJak znajdę w bibliotece i jak mi wypożyczą to pewno pożyczę, żeby zobaczyć czy mi się spodoba. :D
OdpowiedzUsuń