sobota, 18 sierpnia 2012

Bo śmierć to dopiero początek - Sylwia Błach


Tytuł: Bo śmierć to dopiero początek
Autor: Sylwia Błach
Wydawnictwo: Radwan
Wydanie: I, Tomicko 2012

Książkę, którą dzisiaj chciałabym przedstawić, napotykałam kilkakrotnie, zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Najpierw – przeczytałam oficjalną notkę wydawniczą. Na facebooku? A może na którejś z internetowych witryn? Ciekawe, może kupię kiedyś, jeśli znajdę ją na półce w Empiku… pomyślałam w tedy i wertowałam dalej nieprzebrane ilości stron. Potem jednak znalazłam w sieci kilka krótkich wywiadów przeprowadzonych z autorką. Mówiąc szczerze, to właśnie dzięki nim postanowiłam zaopatrzyć się w tę pozycję.
Bo śmierć to dopiero początek – czyż to nie intrygujący tytuł? Twórczynią tego dzieła jest młoda polska pisarka, Sylwia Błach, która zadebiutowała w 2010 roku krótkim zbiorem opowiadań pt. „Strach”, ciepło przyjętym przez krytykę. Tym razem, Pani Błach zaserwowała nam dłuższą formę literacką, ze względu na swoje zainteresowania, przepełnioną wątkiem wampirycznym. Muszę jednak ostrzec fanki romansów paranormalnych – to nie to, co myślicie! Jedyna miłość, jaką można tu spotkać, to chora miłość matki z depresją do swojego dziecka. Jedyna walka, to walka wewnętrzna naszprycowanej lekami córki. Jedyna ucieczka, to ucieczka przed dręczącymi pytaniami i wyrzutami sumienia.
A może to ostrzeżenie? Każdy człowiek może przecież oszaleć.
   Powieść zaczyna się niepozornie. Główna bohaterka, Malwina, jest zwykłą, młodą kobietą, która zarabia marne grosze, pomimo pracy w dwóch miejscach. Opiekuje się swoją chorą matką, są ze sobą bardzo zżyte. Jak każdy, Malwina ma też swój talent i swoje marzenie. Chce wydać książkę, być bogata i sławna. Już na wstępie dostajemy próbkę jej warsztatu, dzięki fragmentowi umieszczonej opowieści o wampirze. Ta postać od razu skojarzyła mi się z Lestatem ( Kroniki wampirów Anne Rice), i jak wywnioskowałam z listu od wydawcy do bohaterki – słusznie. Niestety, żadne z wydawnictw nie chce wydać jej powieści, przez co dziewczyna czuje się coraz gorzej. W końcu decyduje się wydać ją własnym nakładem, za pieniądze pożyczone od chłopaka. To przynosi kolejne rozczarowanie, ponieważ nikt nie interesuje się książką, reklama kosztuje zbyt wiele, a rynek przesycił się krwiopijcami.
Jednak Jadwiga, matka Malwiny ma plan… do którego dążyć będzie z godną podziwu determinacją. A może okrucieństwem?
Gdybym miała w kilku słowach opisać tę pozycję, powiedziałabym: mroczna historia szaleństwa.
Niedopowiedzenia, sekrety i kłamstwa, cierpienie i groteska – to znalazłam w powieści. Jest to zupełnie nowe podejście do, wydałoby się wyświechtanego, tematu wampiryzmu. Nic bardziej mylnego. Sylwia Błach udowadnia to, stawiając na grozę i odwołując się do ludzkiej, nadwyrężonej psychiki. Ludzie są tylko marionetkami. Przywyknijmy do tego.
Jakie są plusy? Oprócz oryginalności, jaką wykazała się autorka, mamy tu też piękne opisy kościoła (tu znowu skojarzenie z Anne Rice), czy bogatej dzielnicy i domu, do którego przeprowadzają się kobiety. Wszystko dopracowane jest w najdrobniejszych szczegółach, co pokazuje np. przywołanie historii perfum:

„Chwyciła flakon perfum Marescialla marki Novella Santa i psiknęła na nadgarstek. Drobne kropelki wsiąknęły w skórę… Był to zapach, który jej matka dobrała idealnie do całej sytuacji. Kompozycja wypromowana została w 1828 roku, ale prawdopodobnie zaprojektowała ją pewna kobieta wiek wcześniej, tworząc jako zapach dla perfumowania rękawiczek. Kobieta ta została potem skazana za czary i spalona na stosie, a perfumy, które stworzyła, otulił czar legendy, przynosząc na myśl wszystkim, którzy je wąchali, zapach cmentarza, śmierci i umarłej miłości… oraz tajemnicy.”

Dzięki takim perełkom, autorka zdobyła moje uznanie. Jednak, jak każda książka, Bo śmierć… miała też swoje niedociągnięcia. Zbytnia łatwość, z jaką główna bohaterki mogły realizować swój plan. Wydawało mi się też, że autorka za często usprawiedliwia łatwowierność Malwiny poprzez otumanienie lekami. Ciężko również było mi sobie wyobrazić te wspaniałe domy, o których wcześniej wspominałam, w polskich realiach niewielkiej miejscowości. Miejscami język był nierówny i od czasu do czasu jedno zdanie wybijało mnie z płynnego czytania tekstu. No i nie zapomnę swojej miny na widok stwierdzenia, że drzwi były „zakluczone” (zamknięte).
Myślę jednak, że można darować te stosunkowo niewielkie wady i, choćby z ciekawości, sięgnąć po tę pozycję. O ile tylko nie jest się czytelnikiem o wrażliwym żołądku.

6,5/10

11 komentarzy:

  1. Może nie mam wrażliwego żołądka, ale ta książka chyba jednak nie jest dla mnie.
    Zapraszam: written-by-bird.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Książkę można kupić na stronie wydawnictwa Radwan, albo szybciej - u autorki. Wystarczy napisać do niej na funpageu. ^^

      Usuń
  3. Może w dalszej przyszłości się skuszę... Najpierw ogarnę to, co mam do przeczytania;D i te kilka tytułów, które chcę "machnąć" w najbliższej przyszłości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka wydaję się ciekawa. I bardzo podoba mi się tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmn... może się skuszę, opis i okładka wyglądają zachęcająco, szczerze mówiąc szczególnie tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za recenzję i ciepłe słowa :*
    I gorąco zachęcam wszystkich niezdecydowanych do zakupu ;) Książkę można aktualnie zakupić tutaj: radwan.pl , allegro.pl , secretvau.lt , facebook.com/blach.sylwia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawie opisana książka, jeśli sama książka też jest tak samo opisana to moze warto się skusić i przeczytać, jeśli kiedyś wpadnie w zasięg moich oczu...?

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Raczej nie zdecyduję się na przeczytanie tej ksiażki. Nie lubię jak główne bohaterki są naiwne i łatwowierne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak znajdę w bibliotece i jak mi wypożyczą to pewno pożyczę, żeby zobaczyć czy mi się spodoba. :D

    OdpowiedzUsuń