sobota, 15 września 2012

"Vassalord" i "Alicja w Krainie serc #4"

Witajcie! :D Po tym krótkim okresie bez nowych wpisów, wpadam z nową notką. Będzie ona trochę inna od dotychczasowych, ponieważ zamierzam napisać recenzje... stop. Chyba bardziej odpowiednie będzie tu słowo: opinie, dwóch mang. Ponoć mówią, żeby się nie ograniczać, prawda? No to... zaczynamy!


Tytuł: Alicja w krainie serc 4
Wydawnictwo: Studia JG
Scenariusz: QuinRose
Ilustracje: Soumei Hoshino
Liczba stron: 184

To już czwarty tom serii, którą dzięki uprzejmości przyjaciółki (zafascynowanej Alicją) mam okazję czytać od początku. Od razu zaznaczam, że nie jestem otaku, dla tego mogę ją postrzegać inaczej, niż fani mangi i anime.
Cóż, Alicja dalej przebywa w Krainie Serc, przeżywając swoje przygody. Wraz z Borysem (człowiek-kot), który ma nadzieję, że poprawi dziewczynie nastrój, odwiedza wesołe miasteczko, testując nawet nową atrakcję Gowlanda...
Tym razem, mamy nieco bardziej rozwinięty wątek postaci zegarmistrza, Juliusa u którego mieszka główna bohaterka. Nightmare trochę miesza mu w głowie, przez co, między nim a Alicją wywiąże moja ulubiona w tym tomiku, wzruszająca scena ^^ Praktycznie nie ma za to Kapelusznika, który jak dotąd był moją ulubioną postacią. Peter (człowiek-królik, albo ewentualnie w innej postaci po prostu - królik) nadal irytuje (i Alicję i Czytelnika). Osobiście uważam, że zachowania bohaterów bywają dziecinne, każdy każdemu grozi śmiercią, której to groźby i tak w końcu nie spełnia, bo przecież główni bohaterowie i zarazem przyjaciele Alicji nie mogą się pozabijać, żeby nie było jej przykro... (za to wszędzie dookoła walają się trupy nic nieznaczących postaci, po których zegarki trzeba pozbierać...) Ale! Jeden z nich będzie chciał zabić samą bohaterkę! Jeśli jesteście ciekawi kto, koniecznie przeczytajcie sami. ;>
Czytelnicy dostają też nowy, ciekawy wątek termora aprillis, który spowoduje zróżnicowanie pór roku w każdej z części Krainy Serc, a także zachwianie granic. No i nowy kłopot dla Alicji, który pojawi się wraz z nadejściem nowej, tajemniczej postaci...
Co trzeba przyznać serii o Alicji - śliczna kreska. Naprawdę, od samego początku bardzo mi się podobała. No i pomimo tej... hm... zbytniej naiwności bohaterki i różnych dziwnych zachowań, to nad mangą spędzam zawsze całkiem miłe pół godzinki. A tom 4, jest chyba jak do tej pory moim faworytem. Fani na pewno się nie zawiodą.


Tytuł: Vassalord
Autor: Nanae Chrono
Tłumaczenie: Paulina Ślusarczyk
Wydawnictwo: Studio JG
Ilość stron: 196
Wydane: lipiec, 2012 Warszawa

Jak to się stało, że tomik dostał się w moje ręce? Poszłam do empiku, szukając mangi dla koleżanki. Mój wzrok przykuła intrygująca, stonowana okładka z niesamowitym przystojniakiem. Vassalord? Nic wcześniej o niej nie słyszałam. Rzuciłam wzrokiem na opis: jakieś słowa, słowa, słowa...Wampiry. Kupiłam.
   No tak, usiadłam wieczorem i zaczęłam czytać. Moje pierwsze wrażenia: to horror? O co tu chodzi? Pokręcone... Później fabuła zupełnie mnie wciągnęła. Mamy tu i walkę pomiędzy wampirami (<3), trochę kryminału i wątki z przeszłości dwójki głównych bohaterów. A co to za bohaterowie! Charley Krishund jest wampirem-cyborgiem. I w dodatku łowcą wampirów, który marzy o tym, aby zostać księdzem. Jako, że jest wierzący, picie krwi ludzi nie wchodzi w grę - podpiją ją więc od swojego pana (seme?) Johnny'ego Rayflo. Strasznie przystojny (to ten z okładki) i w sumie intrygujący.
Wspomniana fabuła jest więc zawikłana i niejasna, ale przez to ciekawa. Czytelnik musi być ciągle skupiony i uważny, by niczego nie przeoczyć, bo fakt pozornie nieistotny w jednym rozdziale, może być znacząco rozwinięty w drugim. Opowieść ma potencjał.
Urzekł mnie rozdział 3 - krótka historyjka, która kończy tomik i tak na prawdę sporo wyjaśnia. Jest słodka i wzruszająca.
    Jak już wcześniej pisałam, nie jestem otaku i zupełnie nie znam się na tych wszystkich typach... Więc o mały włos, a sklasyfikowałabym tę mangę jako yaoi. Moja druga koleżanka (która jest absolutną fanką yaoi) uświadomiła mnie, że ponoć ma to być seria shōnen-ai (dla wszystkich równie nie wtajemniczonych, śpieszę wytłumaczyć, że yaoi to określenie mangi/anime w której występuje wątek miłosny między dwoma mężczyznami + seks, za to w shōnen-ai jest miłość bez pokazanego seksu, choć mogą być podteksty). Wierzę jej, więc mówię. Prawdopodobnie wie lepiej.
Mnie osobiście to nie rusza, ale wolałam zaznaczyć, bo z własnego doświadczenia (otoczenia...) wiem, że jest mnóstwo dziewczyn, które kochają takie klimaty i mogłoby się to im spodobać. Kreska jest absolutnie cudowna, szczególnie seksowny Rayflo ^^ Akcja jest bardzo dynamiczna i bardzo dziwaczna. Z jednej strony nie przepadam za takim typem mangi, z drugiej jestem ciekawa, co zdarzy się dalej. Także sądzę, że możecie się spodziewać jakiejś opinii o drugim tomiku, kiedy będzie dostępny. ;)




  

3 komentarze:

  1. Vassalorda czytałam, zanim wyszedł ;p jak dla mnie to fabuła zbyt pokręcona, co mnie wkurzało zwyczajnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi op mangi to czytałam tylko Hellsinga i raczej tylko przy tym pozostanę :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta druga ciekawsza mi się wydaję... i mówię to wcale nie spoglądając na okładkę;) Nie no, co jak co, ale koło wampirów tez nie przejdę do końca obojętnie;P

    OdpowiedzUsuń